Podkarpacie

Wisłoka i nowa tama? – Stąpając po dnie

Być może chodzę po dnie przyszłego zalewu – pomyślałem… 😉Czyli dlaczego trzeba zalać wodą kilka miejscowości? Wisłoka to rzeka zdradliwa. Czy pomysł z nowym zalewem zostanie przekuty w rzeczywistość? Czy jest koniecznością?

fot. wjazd do Myscowej od strony miejscowości Kąty

Sprawdź lokalizację Myscowej

(Nie)kończąca się opowieść

Czy można zalać wioskę, kilkadziesiąt gospodarstw, starą cerkiew, która dziś służy za kościół katolicki, cmentarz, drzewa, łąki? Tak, historia zna wiele takich przypadków. Najsłynniejszym jest oczywiście Jezioro Solińskie, które w latach 60. XX w. pokryło kilka wyludnionych miejscowości.

Kąty i Myscowa – dwie malownicze wioski w województwie podkarpackim, powiecie jasielskim, nieopodal Magurskiego Parku Narodowego. Pomiędzy Nowym Żmigrodem a Krempną. W roku 2023 miały ruszyć w tym miejscu prace nad zaporą i budową/powstaniem nowego zbiornika retencyjnego i przeciwpowodziowego. Wszystko na rzece Wisłoki, która w tamtych rejonach dopiero nabiera swojego pędu i nurtu.

fot. Wisłoka na tej wysokości dopiero się rozkręca.

Projekty budowy zbiornika w tym miejscu nie są nowe i sięgają lat przedwojennych, a pierwsze wystosował Gabriel Narutowicz w roku w 1919 roku, późniejszy prezydent RP. Na przestrzeni lat stały się jednak mocno nieaktualne, miejscowości się rozwijały, budowały się domy, rozwijała infrastruktura drogowa. W latach 60. XX wieku zapadła decyzja ówczesnego rządu – budujemy.

Mija 60 lat. Zbiornika wodnego w Myscowej nie ma, ale co jakiś czas temat wraca, zwłaszcza przed wyborami – a mieszkańcy siedzą poniekąd na bombie. W roku 2015 polski rząd zaciągnął pożyczkę w Banku Światowym na wodno-zaporowe wydatki, by zabezpieczyć kolejne tereny przed powodziami. Dotyczą one głównie inwestycji na Odrze, ale znaczna część pieniędzy jest również przeznaczona na zaporę w Myscowej. Ma ona kosztować miliard złotych. To wycena sprzed kilku lat. Z dużą śmiałością możemy założyć, że aktualnie wartość budowy przerośnie tę sumę.

Argumenty za budową tamy? Zalew miałby być zabezpieczeniem dla wielu wsi i miast w pobliżu Wisłoki na wypadek suszy. Mógłby też zabezpieczać pobliskie miasta (m.in. Jasło) i dostarczać do nich wodę tak, jak np. Zalew Dobczycki na Rabie dla Krakowa.

fot. Tereny, które widzicie, miałyby znaleźć się pod wodą.

Obecnie argumentem jest susza. Wcześniej jednak miał być to zbiornik typowo przeciwpowodziowy. Oczywiście, może spełniać obie funkcje – regulujące poziom wody w rzece. Dodatkowo dostarczając wodę w celach komunalnych.

Wisłoka – cicha woda brzegi rwie

Wisłoka to rzeka niezwykle niebezpieczna w momencie dużych nawałnic deszczu, wielodniowych opadów, o czym przekonywali się w ciągu ostatnich 20 lat mieszkańcy m.in. Jasła, Dębicy, Mielca i okolic. Fala powodziowa rozpędza się wówczas i przekracza wszelkie możliwe normy. Niezwykle ciężko było w roku 2010. Pochodzę spod Dębicy i doskonale pamiętam tamtejszą powodziową falę i zalaną część miasta.

Sytuacja wyjątkowo trudna bywa w Jaśle. Przez miasto przepływa nie tylko groźna Wisłoka, ale również jej dopływy Jasionka i Ropa. Wpadają one w Jaśle do Wisłoki właśnie. Możecie sobie tylko wyobrazić skalę i hektolitry wody, które następnie wielką falą płyną na Pilzno, Dębicę, Mielec.

Zbiornik w Myscowej miałby regulować poziom wody w Wisłoce. Czy skutecznie? Na pewno nie w stu procentach i eksperci wskazują, że podtopienia i tak by się zdarzały. Przy szybkim i gwałtownym deszczu sztuczny zbiornik w niczym by nie pomógł.

Cóż – najważniejsza jednak kwestia – ludzie. W roku 2020 Myscowa obchodziła 600-lecie założenia. Mieszka w niej nieco ponad 200 mieszkańców (przed II WŚ ponad 1000). Od kilkudziesięciu lat domagają się oni zwykłego mostu, bo w jednym miejscu, od strony miejscowości Kąty, rzekę samochodem można przeciąć, przejeżdżając dosłownie przez nią, po betonowych płytach wyłożonych na dnie – oczywiście przy założeniu, że poziom wody jest niski. W przeciwnym razie mieszkańcy Myscowej muszą podróżować naokoło, przez Krempną, dokładając kilkanaście kilometrów.

fot. Chcecie wjechać do Myscowej? Umyjecie przy okazji opony w samochodach. Przy założeniu, że poziom wody jest niski. W przeciwnym razie dobrze mieć łódkę, ponton, ewentualnie jechać przez Krempną, dokładając kilkanaście kilometrów. To w tym miejscu mieszkańcy zamiast zapory, chcieliby zwykły, solidny most.

Państwo i Polskie Wody zapewniają, że gdyby inwestycja była realizowana, mieszkańcy zostaną przesiedleni. Do pobliskich miejscowości lub po prostu na tereny nieco wyżej położone. Próbuje się ich przekonać, że zalew w przyszłości przyniósłby niewyobrażalne zyski z agroturystyki i innych atrakcji. Fakt niezaprzeczalny jest taki, że najbogatszą gminą na Podkarpaciu jest gmina Solina, a nad innymi zalewami retencyjnymi również przebywa wielu turystów i wczasowiczów.

Perspektywa mieszkańców

Czy wyobrażacie sobie jednak, że żyjecie w niezwykle malowniczej, cichej, spokojnej, poniekąd nadal dzikiej dolinie, pełnej ciekawych gatunków zwierząt i roślin z resztą chronionych żbików i rysiów, w części Magurskiego Parku Narodowego, i nagle to wszystko zostaje zalane na powierzchni ponad 420 ha? Mieszkańcy Kątów i Myscowej również sobie tego nie wyobrażają. Strajkują, walczą o swoje ziemie, nie chcą tam wielkiej wody.

fot. Potencjalne tereny zalewowe – i jeszcze znacznie dalej w kierunku wioski

Jaki będzie finał tej historii? Czy za kilka lat będziemy jeździć do Myscowej jak nad Solinę, Czorsztyn, Czchów, Dobczyce, Zembrzyce itp? Trudno cokolwiek przewidzieć, bo saga zalewowa ciągnie się latami. Jedno jest pewne – sytuacja jest ciekawa. Czy dynamiczna? Tego bym nie powiedział. Stawiam, że zalew nie powstanie tam jeszcze długie lata, choć trzeba nadmienić – eksperci są zgodni – za jakiś czas jest to wręcz nieuniknione w tych rejonach przy obecnych zmianach klimatu.

Warto wybrać się w te malownicze zakątki. Kto wie, może za jakiś czas nie będzie okazji, by pochodzić po tamtejszych ziemiach? Może warto pospacerować po dnie potencjalnego, przyszłego jeziora? Jeden z pieszych mostów na przejeździe przez Wisłokę do Myscowej jest zawieszony na linach, pod nogami deski, nieco w starym stylu. To doskonały obraz tego, co czują tamtejsi mieszkańcy, kiedy rokrocznie straszy się zalaniem ich ziem. Kładka się trzęsie, kiedy się przez nią przechodzi. Ile wytrzymają liny i deski?

fot. Kładka dla pieszych, nieco na niej buja

fot. Widok na Myscową ze wzniesienia. Tak, tereny na dole miałyby znaleźć się pod wodą

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *