Pasmo Sikornika i Sowińca w Krakowie
Dzielnica Zwierzyniec, w okolicach ujścia rzeki Rudawy do Wisły. Osiedle Salwator. Niepowtarzalny. Doskonały punkt, by ruszyć na atrakcyjną pieszą wycieczkę. Opcji jest wiele. Bulwary Wisły, brzegi Rudawy, a może kierunek na Górę Św. Bronisławy oraz Pasmo Sikornika aż do Lasu Wolskiego. Po drodze pozostałości po starej skoczni, piękna panorama z polany, wędrówka przez Dół Poniedziałkowy i Wolski.
Malowniczy Salwator
Na rogu ulicy Księcia Józefa i ulicy św. Bronisławy rozpoczyna się zielony szlak przez całe pasmo Sowińca w Krakowie, a więc właściwie aż do Kryspinowa. Prowadzi on przez wiele ciekawych miejsc wśród pięknych walorów przyrodniczych. Przeszedłem znaczną część zielonego szlaku, ale dla urozmaicenia w Lasku Wolskim nieco zmieniłem kolory ścieżek. Ominąłem też dwa znaczące w tym rejonie kopce, gdyż Kopiec Kościuszki zdecydowanie zasługuje na oddzielny tekst, wraz z pobliskimi historycznymi obiektami. O Kopcu Piłsudskiego natomiast już trochę na Mapie w Kieszeni mogliście poczytać w tekście, kiedy odwiedziłem go, idąc ze Srebrnej Góry. Być może warto poczytać trochę więcej o zachodniej części Lasu Wolskiego?
Miejsca sakralne
Znajduję się u progu ulicy św. Bronisławy. Nie jest zbyt długa. Kończy się już na wysokości ulic Anczyca i Gontyna. Kiedyś jej dalsza część również nosiła nazwę od św. Bronisławy. W 1932 roku podjęto decyzję, że na cześć 200 lat od urodzin pierwszego Prezydenta USA, Jerzego Waszyngtona, część alei do Kopca Kościuszki będzie nosiła nazwę właśnie tego amerykańskiego przywódcy. Przy obecnej ulicy św. Bronisławy warto zwrócić uwagę przede wszystkim na ciekawe zabudowania oraz dwa kościoły.
Po lewej ręce mamy Kaplicę św. Małgorzaty i św. Judyty. Barokowa budowla, wykonana z drewna w latach 1689-1690. Tak naprawdę, w siedemnastym wieku odbudowana, gdyż już we wcześniejszych stuleciach istniała. Spłonęła doszczętnie w 1656 roku. Od maja do września w wybrane dni i godziny można odwiedzić wnętrze kaplicy. W kilka wakacyjnych niedziel odprawiana jest tam również Msza Święta. (1 i 3 niedziela lipca oraz sierpnia).
Nieco wyżej, po prawej stronie ulicy św. Bronisławy mamy natomiast Kościół Najświętszego Salwatora. Jego początki nie są do końca znane, a wiele przeprowadzanych badań datuje powstanie na pierwsze dwa stulecia po utworzeniu Państwa Polskiego. Historia zatem niezwykle bogata. Część źródeł mówi również, że wcześniej w tym miejscu znajdowała się świątynia pogańska, a kiedy powstał już kościół chrześcijański, kazania wygłaszał tam sam św. Wojciech. Wskazywałoby to, że świątynia jest jeszcze starsza i pochodzi
z końca X wieku n.e. – dziesięcioleci chrystianizacji Polski.
Bałkany? Nie, Kraków.
W tym miejscu warto jeszcze zwrócić uwagę na dwie krótkie ulice: Gontyna i Władysława Anczyca. Ta pierwsza nosi nazwę nawiązującą do pogańskiej świątyni, która stała w miejscu dzisiejszej kaplicy św. Małgorzaty. Przez niektórych nazywana jest krakowską ulicą w stylu chorwackim, bułgarskim. Rzeczywiście, znajdujące się tam pokaźnych wielkości wille z pnącymi roślinami dodają dużego uroku.
Od wspomnianych uliczek, tworzących swego rodzaju pętlę w tym miejscu, wkraczamy już na Aleję Jerzego Waszyngtona. Bardzo chętnie odwiedzana przez krakusów i turystów, niezwykle urodziwa, pośród drzew. Zdecydowana większość kasztanowców, więc duże zainteresowanie tym miejscem obserwujemy jesienią. Prowadzi nas wprost pod Kopiec Kościuszki, gdzie od lat siedzibę ma stacja radiowa RMF FM.
Prezydencka Aleja, gdzie diabeł chował skarby
Po kilkuset metrach mijamy duży Cmentarz Salwator, a tuż za nim przecinamy ulicę Jacka Malczewskiego. Znajduje się w tym miejscu zabytkowy mostek, pod którym przechodzi wspomniana ulica, przekształcając się dalej w Zaścianek. Miejsce nazwano Diabelskim Mostem.
Konstrukcja wybudowana jeszcze przez Austriaków w czasie zaborów w latach 1855-1870. Miał zapewnić bezkolizyjność między drogą dojazdową do fortu Kościuszko, a drogą rokadową (wojenną, równoległa do linii frontu, prostopadła względem ruch natarcia wojsk), dzisiejszą Malczewskiego. Diabelski Most wyremontowano w roku 2010. Legenda głosi, że to miejsce upodobał sobie diabeł Kusy, który przenosił skarby z Błoni w okolice dzisiejszego Kopca Kościuszki. Zastał go jednak przedwcześnie świt i musiał zakopać skarby w okolicach, w których dzisiaj znajduje się element fortyfikacji austriackiej.
fot. Diabelski Most, ulica Jacka Malczewskiego
Z widokiem na miasto
Spod Salwatora pod Kopiec Kościuszki mamy nieco ponad 1,5 kilometra. Nie idę pod sam kopiec, lecz kontynuuję szlakiem zielonym. Następnie osiemset metrów dróżki asfaltowej w kierunku tzw. Muzycznej Polany. Nazwano ją tak ze względu na przepiękny śpiew ptaków, któremu można się tam szczególnie przysłuchiwać. Przed polaną jednak, szlak zielony prowadzi nas w prawo w głąb lasu.
fot. Panorama na południową część Krakowa oraz pasmo Lubomira w oddali – widziane z Alei Waszyngtona
Oczywiście warto wcześniej rozeznać różne warianty ścieżek w lesie od Kopca w kierunku ulicy Starowolskiej i Przegorzalskiej Przełęczy. Możliwości jest wiele. Niekoniecznie trzeba oficjalnie trzymać się szlaku zielonego, bo te lepsze asfaltowe drogi prowadzą nas na wprost do Sikornika Zachodniego. Szczerze, bywałem w tym miejscu wiele razy, jednak za szlakiem zielonym w tym miejscu ruszyłem po raz pierwszy. Od miejsca skrętu z Alei Waszyngtona prowadzi on leśną ścieżką.
Zimowe centrum sportowe?
Dlaczego zatem wytyczono dodatkowy szlak lasem, skoro są alejki wzdłuż całego Sikornika? Głównie po to, by przeprowadzić zainteresowanych obok pięknych skał Strzelnicy. To ściana skalna na północnym zboczu Sikornika, pozostałość po kamieniołomie. Dotrzemy w to miejsce także od strony Woli Justowskiej, zresztą sam przystanek na ul. Królowej Jadwigi nosi taką nazwę. Skalna półka na Strzelnicy jest miejscem lubianym przez wspinaczy skałkowych, którzy mogą tutaj sprawdzać swoje umiejętności.
Powyższa mapka przedstawia etap z Salwatora do Strzelnicy. To dokładnie 2,8 kilometra i około 50 minut spokojnego marszu. Do Kopca Kościuszki delikatnie pod górę, następnie fragment płaskiego i ścieżka leśna w dół pod Strzelnicę.
Wspinaczka za nami? Czas na skoki…
Od Strzelnicy szedłem dalej szlakiem oznaczonym kolorem zielonym. Po kilkuset metrach docieramy do miejsca, w którym przed laty istniała skocznia narciarska. Tak, dokładnie… W Krakowie był taki obiekt. Jeśli jednak wcześniej nie spojrzycie na mapę i nie będziecie mieć w głowie tego faktu, ominiecie to miejsce, bowiem po skoczni przy szlaku nie zostało nic. Ostał się fragment progu, ale trzeba do niego nieco podejść od szlaku.
Pierwsza krakowska skocznia na zboczu Sikornika powstała jeszcze w latach 20. XX wieku. Skakano na niej około 30 metrów. Druga, nowocześniejsza, o której wiemy znacznie więcej, wybudowana została na początku lat 50. Punkt konstrukcyjny wynosił 40 metrów, a jej budowę rozpoczęto pod nadzorem słynnego skoczka Stanisława Marusarza. Pierwsze zawody odbyły się 4 lutego 1951 roku, a wygrał w nich Antoni Wieczorek z LKS Szczyrk, ustalając rekord obiektu na 33 metry.
Na nowej skoczni nie odbyło się wiele zawodów. Prawdopodobnie ostatni oficjalny turniej przeprowadzono w roku 1964 w Święto Trzech Króli 6 stycznia. Potem obiekt popadał w ruinę, pochłonął go las. W latach świetności była to po prostu polana i wolne od drzew północne zbocze góry Sikornik. Musicie wiedzieć, że wokół Kopca Kościuszki w pierwszej połowie XX wieku zalesienia nie było zbyt wiele, a stoki góry św. Bronisławy stanowiły dla krakowian prawdziwe zimowe centrum aktywności, co potwierdzają liczne zapiski i archiwalne zdjęcia, które serdecznie polecam sobie przejrzeć w sieci.
Wehikuł czasu – to byłby cud
Jako osoba żywo zainteresowana sportem i z sentymentem wzdychająca do czasów Małyszomanii, nie mogłem ominąć tego miejsca podczas wędrówki wzdłuż Sikornika. Po skoczni ostał się jedynie próg, z którego wybijali się zawodnicy. Najazd i zeskok… mocno pokiereszowane i porośnięte, jednak będąc tam, można sobie śmiało wyobrazić historyczny obiekt i przenieść się na moment 70 lat wstecz.
Jak wspomniałem wyżej, by dojść do pozostałości po progu skoczni, trzeba odbić ze szlaku i ruszyć stromo pod górkę wzdłuż dawnego zeskoku. Kiedy byłem już u góry, nie wracałem do zielonej ścieżki, tylko przez zarośla poszedłem w górę.
Polana Sikornik
Tym samym wyszedłem już bardzo blisko kulminacyjnego punktu Pasma Sikornika i właściwego wzniesienia (296 metrów n.p.m.), nieopodal którego znajduje się Polana Sikornik z przepiękną panoramą na południowo-zachodnią część Krakowa, ale też pasma górskie, od Beskidu Makowskiego, przez Wyspowy, Żywiecki, po Tatry. Przy dobrej widoczności nie tylko zobaczymy w pięknej okazałości Babią Górę, ale też wiele tatrzańskich szczytów.
fot. Krajobraz z Sikornika w stronę Skawiny i Babiej Góry – mocno zamglonej w tamtym dniu.
Zdołowany szlak – dół nie tylko w poniedziałek
Spod Sikornika podążałem nadal wzdłuż Alei Waszyngtona. Wariantów drogi w tym miejscu ponownie sporo. Można bezpośrednio udać się do ulicy Starowolskiej lub powrócić do szlaku zielonego i ulicy Cedrowej.
Szlak prowadzi nas do końca Cedrowej, kilkadziesiąt metrów przez Starowolską, przecinając ją, kieruje w stronę Poniedziałkowego Dołu. Nazwa nawiązuje do tutejszego wąwozu, lecz jest również nazwą tutejszej ulicy, a jej pochodzenie wiąże się z istniejącą w tym miejscu miejscowością oraz ówczesnego właściciela wąwozu, Józefa Poniedziałka.
Ulica, a potem wąwóz Poniedziałkowy Dół mają zaledwie siedemset metrów długości, ale zdecydowanie warto się tamtędy przespacerować. Wąwóz robi wrażenie, a zaprowadzi nas skrótem bezpośrednio do przystanku i punktu w Lesie Wolskim o nazwie Baba Jaga (270 metrów n.p.m.).
Gdzie te Panny?
Od Strzelnicy do Baby Jagi, idąc za szlakiem zielonym, mamy dokładnie 1,5 kilometra. Na poniższej mapce naniosłem poprawki swojej trasy, gdzie na moment obok dawnej skoczni opuściłem główny szlak i dołożyłem prawdopodobnie około kilometra drogi do całości, by podziwiać piękną panoramę z Sikornika.
Baba Jaga to również przystanek autobusowy na trasie do krakowskiego Zoo. Linia nr 134 spod stadionu Cracovii. Miejsce „strategiczne”, doskonały punkt wyjściowy w wiele miejsc w Lesie Wolskim. Przy pobliskiej ulicy Kukułczej znajduje się obszerny płatny parking samochodowy. To tutaj startują biegi Grand Prix Krakowa w biegach górskich organizowanego przez WKS Wawel.
Kontynuuję trasę ścieżką zieloną, choć jeszcze tylko kilkaset metrów w kierunku Rezerwatu Panieńskie Skały, który został założony w 1953 roku w celu chronienia dolnej części Wolskiego Dołu, a więc bramy do pięknego skalistego i wyżej lessowego wąwozu. Nazwa pochodzi od pobliskiego klasztoru Sióstr Norbertanek na Salwatorze, które w czasie najazdu Tatarów w 1241 roku uciekały do lasu, w rejony skał, które miały je schronić przed pohańbieniem złoczyńców. Legenda mówi, że skały w tym rejonie zapadły się pod Tatarami. Druga wersja natomiast, iż po wejściu do wąwozu, skały zsunęły się za zakonnicami, chroniąc je i uniemożliwiając dotarcie wroga.
Dół w Lesie Wolskim, czyli skryty wąwóz
Z tego miejsca możemy ruszyć w kierunku południowym, szlakiem żółtym, wąwozem o nazwie Wolski Dół, w kierunku północnym do Alei Kasztanowej na Woli Justowskiej lub zachodnim do Kopca Piłsudskiego. Wybieram wariant pierwszy i przemierzam przepiękny wąwóz, ciągnący się od bramy skalnej na Panieńskich Skałach w kierunku Ogrodu Zoologicznego, a konkretniej Zielonych Bramek (Pod Krzyżem) i Alei Wędrowników.
Wolski Dół na starych mapach i turystycznych opisach oznaczany był również jako Dolina Matki Bożej, z uwagi na wcześniej przytoczoną legendę. Warto przespacerować się tą dolinką, choć trzeba przyznać, że nie jest ona najpopularniejszym szlakiem w tym regionie. Będąc wielokrotnie w Lesie Wolskim, często ją omijamy, nie wiedząc, jakie skrywa uroki.
Śladem Pustelnika
Od Alei Wędrowników i skrzyżowania z Aleją Do Kopca, odbijam w kierunku południowym na Aleję Żubrową i przemierzam nią 600 metrów wzdłuż zachodniego ogrodzenia ogrodu zoologicznego. Docieram nią pod Pustelnik, zerkając po drodze w oczy jeleniom ;). Mniej więcej na wysokości ich klatek szlak żółty odbija w prawo, docelowo w kierunku Polany Bielańskiej.
Moja trasa wiodła jednak prosto, przez wspomniany Pustelnik, a za nim ciągle w dół ścieżką nazwaną Chodnikiem Malczewskiego. Nie jest to oznaczony kolorem szlak turystyczny, lecz zdecydowanie wytyczona droga. Dochodzimy nią do ścieżki niebieskiej, która przecina cały południowy skraj lasu Lasu Wolskiego pod Pustelnikiem. Wycieczkę kończę na ulicy Gajówka, dochodzącą do Księcia Józefa. Na przystanku Na Krępaku mamy wiele możliwości powrotu do miasta.
Cała trasa zajęła mi niecałe 3 godziny z drobnymi odpoczynkami i mierzy niecałe 10 kilometrów. Faktem jest, że możemy ją w trakcie dowolnie modyfikować, gdyż wariantów, zwłaszcza w Lasku Wolskim co niemiara. Po drodze wiele ciekawych miejsc, ale przede wszystkim zapach budzącej się wiosennej przyrody, żywa zieleń i dojmująca cisza wąwozach. A jeśli komuś mało panoramy na Sikorniku, zawsze może skusić się i wyjść na któryś z kopców. Dopadł Cię dół? Wyskocz w Pasmo Sikornika i Sowińca.
Jeśli podobał Ci się tekst i opis wędrówki, możesz postawić kawę: