Złota jesień w środku Krakowa – Las Borkowski
W środku dużego miasta, las i natura? Tak, to możliwe. Masz dość ruchliwego Krakowa, ale jednocześnie za mało czasu, by wyskoczyć gdzieś poza jego granice? Znalazłem rozwiązanie. Wybrałem się na krótki spacer i pochodziłem po Lesie Borkowskim. Wystarczy tak naprawdę 2 godziny. Nie zawsze przecież trzeba iść daleko. To tak zwane moje mikro wycieczki.
Ulicami Ruczaju
Właściwie kilkanaście minut po wyjściu z mieszkania znalazłem się na początku ulicy Obozowej, rozpoczynającej się od strony ulicy Podhalańskiej na Ruczaju. Obozowa jest specyficzna. Trochę asfaltu, trochę szutru, trochę po prostu polnej drogi. Przerywana, długa i z wieloma rozgałęzieniami. Zobaczcie zresztą sami na mapie. Wymyślna ulica 🙂
W tamtych rejonach zaczyna się pierwszy obszar leśny, który można zaliczać już do Lasu Borkowskiego. Ciekawe miejsce, zwłaszcza w momencie, kiedy dochodzi się do pięknej, trójkątnej polany. Wokół las, a na jednej krawędzi nowoczesne apartamenty i domki mieszkalne.
Sympatyczny zakątek, choć mam nieodparte wrażenie, że za kilka lat powstanie tam po prostu kolejne osiedle. Skoro od jednej strony już zaczęto budować? Oby nie. Las, piękna natura i przestrzeń. Oby nikt nie wpadł na pomysł, by również ten obszar sprzedać pod zabudowania. W Krakowie to niestety bardzo popularne ostatnimi latami.
Borek – Zachód i niewielki park
Z lasu wyszedłem na ulicę Księdza Wojciecha Karabuły. Po kilkudziesięciu metrach znalazłem się na ulicy Żywieckiej. To również dość długa ulica w tamtym rejonie miasta, ciągnąca się właśnie m.in. wzdłuż Lasu Borkowskiego. Odbiłem w lewo wzdłuż gęstych drzew, w kierunku Klubu Sportowego Borek.
Jeśli bylibyście ciekawi, piłkarzom tego klubu aktualnie nie wiedzie się najlepiej w krakowskiej lidze okręgowej (piąta liga). W momencie pisania tekstu, okupują oni dno tabeli (przegrali w 12. kolejce z Hutnikiem II Kraków 11:2. Nie, to nie żart 🙂 Ale to tylko w ramach ciekawostki). Czasami będę przemycał w tekstach sportowe komentarze. Kto wie, może kiedyś tu wrócimy, a Borek będzie w lepszej formie? 🙂 Kiedy na jakiś mecz? Gole murowane.
Wracamy jednak na trasę. Do stadionu nie doszedłem. Skręciłem w prawo tuż za ulicą Goryczkową. Znajduje się tam piękny skwer, park zarazem, jedna z części lasu, który oczywiście przecinany jest wieloma ulicami. To po prostu Borek Zachodni i tak też będę nazywał to miejsce. W jesiennej odmianie daje cudowne kolory. Otaczają go: od północy ulica Żywiecka, od wschodu ulica Żywiecka Boczna, od południa tereny opuszczonego basenu w Borku (kiedyś piękne miejsce rekreacji), od zachodu właśnie ulica Goryczkowa. Zatrzymałem się tam na chwilę. Jesień, jak się patrzy.
Magia potoku Rzewnego
Kończąca się ulica Goryczkowa doprowadziła mnie do Jagodowej. Tam zaczyna się ten właściwy teren Lasu Borkowskiego. Przeszedłem wszerz, kierując się na południe. Dotarłem do ulicy Jeleniogórskiej – do miejsca Rozlewiska Potoku Rzewnego. To potok, który ma niecałe 7 kilometrów długości. Wypływa w Sidzinie i wpada do Wilgi w rejonie Łagiewnik. W okolicach Cmentarza Borek Fałęcki ma swoje dzikie rozlewisko. Urokliwe miejsce, w którym czuć naturę. Będąc tam, zapomina się, że to wszystko w ogromnym mieście. Gęsty las i szuwary.
Miejsce to jest bogate w wiele cennych i rzadziej spotykanych gatunków zwierząt. Wiele z nich jest chronionych. Można tam spotkać na przykład drapieżne gatunki ptaków, jak: myszołów, krogulec czy puszczyk. Pamiętacie taką piosenkę Formacji Nieżywych Schabuff? „A gdybym był krogulcem, to co byś powiedziała?”. Tak, uwielbiam tamte klimaty.
„Zapal świeczkę”
Idąc wśród jesiennych, barwnych liści, wzdłuż potoku Rzewny, dotarłem do ogrodzeń Cmentarza w Borku Fałęckim. Ruszyłem w kierunku ulicy Zawiłej i na chwilę wszedłem na jego teren. Całkiem spora nekropolia utworzona na początku lat 20. XX wieku. Dobrze się złożyło, bo w okolicy przecież Święto Wszystkich Świętych. Można powiedzieć, że przy okazji trochę wspomnień. Zawsze w tych dniach przewija mi się w głowie piosenka Dżemu, „Zapal świeczkę”. Jedna z genialniejszych.
„ Na kiepskich zdjęciach okruchy dawnych dni
Czyjaś twarz, zapomniana twarz
W pamięci zakamarkach wciąż rozbrzmiewa śmiech
Czyjaś twarz zapamiętana”
Wychodząc, poszedłem nadal lasem Borkowskim, ścieżką wzdłuż ulicy Zawiłej. Dotarłem ponownie do Żywieckiej, lecz na drugim jej krańcu, w punkcie, gdzie dociera do niej… ulica Obozowa. Tak, ta sama, na której zaczynałem. Pisałem, że jest rozległa. Tam właściwie skończyłem wędrówkę po lasach tego dnia, choć oczywiście pętlę trzeba było domknąć i wrócić do centralnych rejonów Ruczaju – Obozową, Gwieździstą, do Kobierzyńskiej i Miłkowskiego.
Na powyższej mapie zaznaczyłem moją trasę od ulicy Obozowej, do której oczywiście też doszedłem pieszo, do ulicy Kobierzyńskiej, którą też bezpośrednio już wróciłem do siebie. Oczywiście, nie skończyłem trasy na stacji benzynowej, jak mógłby sugerować powyższy czerwony szlak 🙂
Trasa zajęła mi około dwóch godzin bardzo swobodnym i relaksacyjnym tempem. Cała pętla to około 8-9 kilometrów, choć wycieczka po samym lesie oczywiście ma znacznie mniej. To nie jest wbrew pozorom olbrzymi obszar, co zresztą chyba dość dobrze obrazuje mapa. Nie potrzebujecie nawet połowy dnia.
Po prostu, przy okazji, będąc w pobliżu lub zaplanować i podjechać, połazić trochę po Lesie Borkowskim. Naprawdę, jak na centralny punkt Dzielnicy Łagiewniki – Borek Fałęcki, jest to miejsce niezwykle ciche i dzikie. Idealne dla spacerowiczów, biegaczy, rowerzystów.
Las posiada swoją magię, a zwłaszcza teraz, jesienią, potrafi czarować. Pogodę mamy przepiękną. Niedawno pisałem też o Lasach Tynieckich. To również ciekawa opcja na te nieco krótsze już dni, choć jakże piękne.