Kraków,  Małopolska

Kopiec Wandy wraz z malarskim akcentem Krzesławic

O królewnach i królach. O niepokoju i rzekomych mogiłach. Legenda, czy ziarnko prawdy? Celtyckie kalendarze i astronomiczni geniusze? Śladem wybitnego krakowskiego malarza Matejki. To wszystko podczas wycieczki na Kopiec Wandy i w nowohuckie okolice. A podróż zakończymy przy zalewie, zahaczając o południową część Krzesławic.

Mapka trasy -> Przejdź

Fort Mogiła

Kierujemy się do Nowej Huty, właściwie jej najważniejszej części w dawnym, przemysłowym znaczeniu. Nieopodal Kombinat Metalurgiczny, który kiedyś nosił nazwę Lenina. My natomiast znajdujemy się w okolicach ulicy Ujastek Mogilski oraz przy początku Igołomskiej, najdłuższej z krakowskich ulic (9 km).

Wycieczkę rozpoczynamy przy Forcie Mogiła (przystanek tramwajowy o tej samej nazwie), a więc krótki powrót do historii i kilkukrotnie wspominanej przeze mnie Twierdzy Kraków, obwarowań z czasów zaboru austriackiego. Pisałem o tym m.in. w tekście o forcie „Rajsko” w Swoszowicach, do którego przeczytania serdecznie Was zachęcam.

W przeciwieństwie do Rajska, w Mogile mamy do czynienia z fortyfikacją pomocniczą piechoty. Nie jest to zatem budowla o okazałych kształtach. Fort Międzypolowy 49½a Mogiła należał do pierścienia zewnętrznego Twierdzy Kraków i jego głównym zadaniem była obrona Traktu Sandomierskiego oraz skarpy wiślanej w Mogile. Wybudowany w latach 1895-96. Ochraniał również przedpole Fortu Kopca Wandy i kontrolował dolinę Wisły zainstalowaną baterią.

fot. Fort Mogiła.

Oschła sceneria

W czasie II Wojny Światowej Niemcy przechowywali tam amunicję, mieściły się w nim koszary, a także magazyny niemieckiej służby budowy lotnisk. Po 1945 fortyfikacja ulegała niszczeniu. Wraz z rozbudową kombinatu w okolicach wybudowano przepompownię gazu hutniczego oraz mało estetyczne garaże, które stoją tam do dzisiaj w tragicznym stanie. Niestety, ale czuć w tym miejscu nie tylko ducha historii, ale i wieloletnich zaniedbań. Chociaż trzeba oddać, iż sam budynek Fortu Mogiła jest godny zobaczenia, ponieważ w ostatniej dekadzie przeprowadzono nad nim wiele zabiegów rewitalizujących i konserwatorskich. Otoczenie mało przyjemne, więc odwiedzenie tego punktu tylko w zakresie historycznym.

fot. W Okolicach Fortu Mogiła przebiega rurociąg gazowy. Będąc tam mamy dodatkowe „efekty” dźwiękowe… 😉

Od Fortu ruszyliśmy w kierunku północnym. Droga prowadzi bezpośrednio do pętli tramwajowej Kopiec Wandy. Najpopularniejsze linie obsługujące tę trasę to 22, 21 i 10. Zanim jednak dojdziemy do pętli, w prawą stronę odbijamy w kierunku samego kopca.

fot. Pętla tramwajowa Kopiec Wandy.

Ze skały na Wawelu… do Mogiły

fot. Droga w kierunku Kopca Wandy od strony Fortu Mogiła.

O księżniczce, co Niemca nie zechciała, powiedziano wiele i pewnie wielu słyszało o tej słynnej krakowskiej legendzie. Rok temu w listopadzie opublikowałem na Mapie tekst o Królu Kraku i kopcu, który wg podań jest jego grobowcem w Podgórzu. Zatem teraz trzeba nieco więcej czasu poświęcić jego legendarnej córce Wandzie. Znajdujemy się przy jej… grobowcu. To właśnie w tym miejscu Wisła miała wyrzucić jej ciało po tym, jak popełniła desperacki krok i skoczyła ze skały na Wawelu. Nie mogła pogodzić się z potencjalnym pójściem za mąż za Niemca, Króla Rytygiera.

fot. Ścieżka do Kopca Wandy od Mogiły.

Usypanie Kopca jako pamiątki po Wandzie i jej bohaterskim czynie datuje się na mniej więcej VII-VIII wiek n.e. Są jednak teorie podobne do tych w przypadku Kopca Krakusa, mówiące, że obydwa wzniesienia powstały jeszcze w czasach celtyckich. Położony na terenie dawnej wsi „Clara Tumba”, czyli „Święta Mogiła”. W czasie zaborów, wokół kopca również powstała fortyfikacja o nazwie Fort 49 1/2 Kopiec Wandy, jednak akurat z tych zbrojeń austriackich nic nie pozostało.

fot. Kopiec od podstawy. Orzeł zwrócony w kierunku Krakowa.

Na szczycie kopca, który od podstawy mierzy 14 metrów, znajduje się marmurowa rzeźba orła, zaprojektowana przez Jana Matejkę. W 1890 umieścił ją tam Kornel Kozerski, który także na własny koszt odrestaurował Kopiec Wandy.

fot. Na szczycie Kopca Wandy pomnik z Orłem projektu Jana Matejki…

Geniusze z geografii i astronomii? Kopiec i jego kierunki

Jeśli chcecie natomiast być świadkami astronomicznej i fizycznej ciekawostki, warto wybrać się na Kopiec Wandy 6 lutego lub 4 listopada na zachód słońca. Zakładając, że mamy bezchmurne niebo, słońce zachodzić będzie za horyzont dokładnie nad Kopcem Krakusa. Analogicznie w dniach 1 maja i 12 sierpnia, kiedy staniemy na Kopcu Kraka, wschód słońca będzie dokładnie widoczny nad… Kopcem Wandy.

Te cztery dni dzielą rok na cztery ćwiartki. Może być tak, co wcale nie jest wykluczone, że prastare kopce służyły jako pewnego rodzaju ziemne kalendarze dla ówczesnych ludzi. Warto dodać, że istnieją też astronomiczne zależności z Kopcem Kraka II w Krakuszowicach nieopodal Gdowa. Podobnych monumentalnych wzniesień było w starożytności wiele – a zatem tajemnicą Poliszynela jest fakt, że stanowiły geograficzno-astronomiczne wskazówki ówczesnym ludziom.

Kopiec Wandy jest jednym z czterech głównych krakowskich kopców, które podziwiamy do dzisiaj, ale z pewnością jednym z najstarszych. Trochę pominięty i „niepodręczny”, zwłaszcza dla turystów odwiedzających Kraków. Wiadomo bowiem, że najchętniej odwiedzamy to, co bliżej i w zasięgu. Zdecydowanie jednak warto wybrać się również do Huty w okolice kombinatu metalurgicznego i poznać historię Kopca Wandy. Być może już niedługo więcej osób zainteresuje się tym prastarym „grobowcem”, bowiem przy Ujastku Mogilskim poprowadzona zostanie droga szybkiego ruchu S7 (Zakopane-Kraków-Warszawa).

fot. Widok w stronę Kombinatu Metalurgicznego.

Zamglony krajobraz… ten listopadowy klimat

Z jego szczytu mamy też nieco mniejsze widoki oraz inną scenerię aniżeli z kopców położonych bliżej Centrum Krakowa. Z Wandy dostrzeżemy ogromne tereny kombinatu nowohuckiego, a więc potężnych fabryk czasów PRL-u, obserwujemy również wschodnią część Krakowa, Dzielnicę Nowej Huty, wyłaniający się kościół Opactwa Cystersów w Mogile. W kierunku południowym widoki już niestety mocno ograniczone z racji wysokich drzew.

fot. Gdyby nie ta mgła… Widok z Kopca Wandy w kierunku zachodnim. Widoczna ulica to Ujastek Mogilski.

Podczas naszej ostatniej wycieczki na Kopiec Wandy widoki były… znikome. 11 listopada 2024 roku Kraków pokrywała gęsta mgła (niestety wraz ze smogiem) i panowało przenikliwe zimno. Zamiast biegu Święto Niepodległości uczciliśmy jednak solidnym spacerem, prywatnym marszem. Wybaczcie, że zdjęcia nie oddają tego, co tak naprawdę z Kopca Wandy można obserwować przy dobrej widoczności. Jednak nie zawsze pogoda determinuje moje wycieczki. Czasami musi być mniej ładnie 😉

fot. W poszukiwaniu kolorów późną jesienią… Widok w stronę południową z kopca.

Ujastek i plac budowy

Schodzimy z Kopca. Ruszamy wzdłuż torów w kierunku północnym i dochodzimy do ulicy Ujastek Mogilski. Około pół kilometra, aż do Alei Solidarności. W tym miejscu obecnie prowadzone są intensywne prace, bowiem spodem będzie przebiegać, wspomniana wcześniej trasa S7, stanowiąca jednocześnie fragment północnej obwodnicy Krakowa. Odcinek, który domknie krakowski „ring” prawdopodobnie około roku 2026.

fot. Za kilka, może kilkanaście miesięcy pojadą tędy samochody drogą ekspresową S7. Widok z Alei Solidarności (listopad 2024r).

Szlakiem obrazów Matejki i wiejskiej intymności

Aleją Solidarności kierujemy się w stronę Zalewu Nowohuckiego. Przed zbiornikiem skręcamy w prawo, w ulicę Melchiora Wańkowicza. Po przejściu kilkuset metrów, po lewej ręce ukaże się Kościół św. Jana Chrzciciela pochodzący z XVII wieku. Do Krzesławic w obecne miejsce został przeniesiony z Jawornika obok Myślenic. W 1983 roku zdewastowany i uszkodzony, a w ciągu trzech następnych lat przenoszony do Krzesławic przy Wańkowicza.

fot. Kościół św. Jana Chrzciciela w krakowskich Krzesławicach.

Tuż obok znajduje się piękny park, a w nim Dworek Jana Matejki. W roku 1826 obecny dworek wznieśli w tym miejscu Kirchmayerowie, bogata krakowska rodzina. Spokrewniony z nimi był Jan Matejko. Słynny malarz zakupił dworek w roku 1876 roku za pieniądze ze sprzedaży obrazu „Stefan Batory pod Pskowem”.

fot. Dworek Jana Matejki w Krzesławicach.

To tutaj stworzył kilka ze swoich dzieł, m.in. Portret Marii Golichowskiej, siostry malarza, ale też serię dzieł pt. „Dzieje cywilizacji w Polsce”, na którą złożyło się kilka obrazów. Także wizerunki Bohdana Chmielnickiego, Tuhaj-beja, Księdza Kordeckiego broniącego Jasnej Góry, ale również fragment słynnego dzieła „Kościuszko pod Racławicami”.

fot. W dworku powstało wiele znakomitych dzieł krakowskiego malarza.
fot. Park obok Dworku Matejki, od Zalewu Nowohuckiego oddziela go rzeka Dłubnia. Bardzo ładnie zagospodarowany, z tabliczkami informującymi o różnych ciekawostkach związanych z tym miejscem.

Warto odnotować, że wcześniej, w drugiej połowie XVIII wieku terenem tym w znacznym stopniu zarządzał Hugon Kołłątaj, mieszkający na terenie Krzesławic. Posiadał tam własny folwark. Dworek wzniesiony przez jednego z twórców Konstytucji 3 Maja już nie istnieje, ale był położony nieopodal miejsca, w którym dzisiaj stoi budowla zaprojektowana i wybudowana przez późniejszego właściciela, Matejkę.

fot. Dłubnia płynąca wzdłuż Zalewu Nowohuckiego.

Wróć do początku tekstu

Przystańmy nad zalewem

Całość powyższej trasy to około cztery kilometry, w zależności od pośrednich wariantów przejścia. Z wyjściem na Kopiec Wandy, a także nieco bardziej wnikliwym zwiedzaniem rejonów Dworka, jest to wycieczka na 2-3 godziny pieszo. Idealna na jesienny, nawet nieco chłodniejszy dzień, choć zachęcam też, by na Kopiec Wandy wybrać się również przy pięknej przejrzystości powietrza. Rekreacyjnie, po zakamarkach Nowej Huty i Krzesławic.

Zostawiam Was, Drodzy Czytelnicy, ze zdjęciem zamglonego Zalewu Nowohuckiego przy ulicy Bulwarowej. Zarówno rzeka Dłubnia, ale i rejony zbiornika zasługują na oddzielny tekst przy nieco mniejszych kaprysach aury. Wrócę w te rejony w ładną pogodę i ruszymy wspólnie na kolejną wycieczkę, poznając okolice ulicy Bulwarowej, Zalewu Nowohuckiego, Dłubni. Nowa Huta to pojęcie rozległe, i nawet mając na myśli, tylko konkretną i potężną XVIII Dzielnicę Miasta Krakowa, nie sposób zwiedzić ją jednego dnia. Zatem, jeszcze tu wrócimy.

fot. Zalew Nowohucki.

Jeśli podobał Ci się tekst i opis wędrówki, możesz postawić kawę i sprawić mi przyjemność, a także wesprzeć nieco Mapę w Kieszeni. Za każdy gest serdecznie dziękuję! 😉

Postaw mi kawę na buycoffee.to

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *